Powoli wschodziło słońce. W pokoju unosił się papierosowy dym, który był tam praktycznie przez cały czas. Pani Bożena bardzo lubiła ten smak i zapach palonego tytoniu. Od najmłodszych lat paliła papierosy. Wyniosła to ze swojego domu rodzinnego. Tam palił jej ojciec, który nie za bardzo zwracał uwagę na to, że jego córeczka powoli biernie się uzależnia. To były inne czasy. Zawsze w ten sposób tłumaczyła sobie błędy jej ojca. Przecież nie mógł być wtedy idealny, nikt nie był.
Wstała z łóżka i przeszła się naga po mieszkaniu. Z przodu jej wieku pojawiła się już czwarta liczba, ale nadal przypominała tą piękną dziewczynę ze szkoły średniej, która już nawet wtedy łamała wiele serc. Zawsze miała w sobie to coś – co sprawiało, że przykuwała uwagę i była obiektem zainteresowania mężczyzn. Od wielu lat mieszkała sama i było jej z tym dobrze. Z pensji prawnika dobrze jej się żyło i mogła pozwolić sobie na wiele rzeczy, których w związku nie mogłaby zrobić. Była wolna, a przynajmniej tak myślała. Noce spędzone z nowo poznanymi mężczyznami z klubów – nie dawały jej tego samego uczucia – co namiętność z prawdziwej miłości, ale nigdy sama by tego nie przyznała, była zbyt twarda.
Po wypiciu bardzo mocnej kawy i zjedzeniu śniadania – wyszła do pracy. Do przejścia miała zaledwie pół kilometra. Ten dystans zawsze pokonywała bez problemu w swoich szpilkach. Zawsze czerwone lub czarne. Dwa piękne kolory, które odzwierciedlały jej duszę. Ludzie oglądali się za nią, kiedy szła w swoich kreacjach. Zawsze lubiła pokazać, że jest pewna siebie i nie boi się pokazać swojej kobiecości. Dzień w pracy zleciał jak zawsze. Masa papierkowej roboty i litry kawy. Praca prawnika nie jest, aż tak interesująca jak to pokazują w filmach.
Kobieta wyszła z biura i ruszyła w stronę swojego mieszkanka. Kiedy dotarła przed drzwi – zauważyła, że do mieszkania koło niej wprowadził się nowy sąsiad. Był to młody chłopak, który właśnie rozpoczął studia. Kultura wymaga się przywitać i dobrze przyjąć nowego sąsiada w bloku. Zapukała więc do drzwi. Nie musiała dość długo czekać na reakcję.
– Witam, jestem pana sąsiadką. Mieszkam… o tutaj! – pokazała swoim palcem z paznokciem pomalowanym na mocną czerwień.
– Cześć, jestem Witek, to miłe, że pani mnie odwiedziła – odpowiedział pewnie.
– W sumie to nie odwiedziłam, nadal stoję przed drzwiami…
Chłopak chwilę się zawahał, ale szybko naprawił swój błąd. Zaprosił ją do siebie. Na ziemi leżało pełno pustych kartonów. Na środku salonu był czarny dmuchany materac. Typowe mieszkanie studenta. Kobiecie nie przeszkadzało to za bardzo. Ściągnęła szpilki i usiadła na podłodze. Szybko dała mu znać, że nie przyszła tu na chwilę. Chłopak zaproponował jej wino i to co zostało z kolacji. Bożena nie miała zbyt dużego wyboru. Nic nie jadła na obiad, a wina nigdy nie odmawiała, więc szybko wypili pierwszą butelkę. Widać było, że rozumieją siebie na wzajem, pomimo różnicy w ich wieku.
Rozmawiali o studiach chłopaka. O tym, że w sumie to nie wie co chce robić w życiu i nie ma planu. Ona opowiadała mu o swoich klientach i przygodach z pracy. Rozmowa trwała a wino powoli się kończyło. Kiedy wybiła dwunasta – coś w nich pękło. Wystarczyło jedno niewinne spojrzenie kobiety i wszystko stało się samo. Rzucili się sobie w ramiona i wylądowali na podłodze. Materac wcale nie był wygodniejszy. Namiętność biła od nich na kilometr. Kochali się tak, jakby nie miało być jutro. Zwiedzili wszystkie kąty podłogi w wielu pozycjach. Zabawom nie było końca. Po kilku godzinach – padli sztywno na ziemię i zaczęli się uśmiechać. Nikt z nich nie myślał, że właśnie tak skończy się ten dzień. Piękny czas i wieczór. Ciekawe co stanie się z nimi później.
GIPHY App Key not set. Please check settings